Święto fotografii
fot. Marek Klewiado
Finał jubileuszowego XX Konkursu Fotograficznego im. Włodzimierza Puchalskiego pokazał, że poszukiwania fotografów przyrody idą nie tyle w kierunku obrazkowej doskonałości, co poszukiwania obiektywem klimatu i nastroju w naturze.
Coraz doskonalsze aparaty fotograficzne i technika wyostrzająca obrazy świata ponad granice uchwytne ludzkim okiem to bez wątpienia jedno z osiągnięć XXI wieku. Dlatego coraz więcej jest ludzi fotografujących otaczającą nas rzeczywistość i piękno natury. Podczas uroczystego finału XX Konkursu Fotograficznego im. Włodzimierza Puchalskiego tyle samo, co o postępach w technice fotografii, mówiono o warunkach, jakie powinna, a wręcz musi spełniać dobra fotografia przyrodnicza, jak umiejętność zatrzymania w kadrze nastroju chwili i klimatu miejsca, czyli o… poezji w fotografii.
Znamienne, że właśnie za taką fotografię Kapituła Medalu Włodzimierza Puchalskiego, obradująca pod przewodnictwem wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Żuchowskiego, przyznała najwyższe wyróżnienie – tytuł Grand Prix – Markowi Klewiado za bardzo poetyckie zdjęcie jelenia byka we mgle.
– Tegoroczne Grand Prix to fotografia malowana poezją porannego rykowiska i wrażliwością na piękno przyrody – podsumował tę decyzję kapituły, nie bez nuty (pozytywnej) zazdrości, jeden z nagrodzonych w konkursie fotografów.
– To zdjęcie zrobione jakby przez ucznia Puchalskiego – powiedział jeden z członków kapituły, podkreślając, że właśnie podobieństwo klimatu zdjęcia Marka Klewiado do najwspanialszych fotografii mistrza Włodzimierza Puchalskiego tak urzekło jury.
Sam autor zdjęcia w wystąpieniu po ogłoszeniu zdobywcy Grand Prix potwierdził tezę mistrzów fotografii, że dobrego, klimatycznego, nastrojowego zdjęcia nie można zrobić przypadkiem. Opowiadając o powstaniu nagrodzonej fotografii, powiedział, że na moment nacisku na spust migawki czekał w swojej kryjówce kilka godzin, obserwując wybranego na rykowisku byka do czasu aż „zobaczył” właściwy moment.

Laureaci tegorocznego konkursu fotograficznego, odznaczeni medalem „Darz Bór” w towarzystwie gości honorowych. Od lewej stoją: Marcin Nawrocki, Waldemar Bezuch, Piotr Świda, Piotr Załęski, Adam Kot, Marek Klewiado (drugi plan), Leszek Szewczyk, Tomasz Kulesza, Artur Kułdosz, Stanisław Wziątek, Beata Mazurek, Piotr Żuchowski, Urszula Pasławska, Edward Siarka (drugi plan), Andrzej Gdula, Witold Pietrewicz (drugi plan), Augustyn Mroczkowski, Sergiusz Sachno i Zygmunt Jasiński
Uczniowie mistrza
Na finale i towarzyszącym ogłoszeniu nagród wernisażu w gościnnym od lat Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa w Warszawie sporo w tym kontekście mówiono o szkole fotograficznej Włodzimierza Puchalskiego i wzorcach jego artystycznych poszukiwań.
Z okazji jubileuszu dwudziestolecia goście wystawy mogli obejrzeć nie tylko nagrodzone i wyróżnione w obecnej edycji fotogramy, ale także ostatnie dwadzieścia Grand Prix w konkursie „Łowca Polskiego”. Widać było, że szkoła mistrza nagradzana była tym najwyższym konkursowym wyróżnieniem niejednokrotnie. Znawcy fotografii przyrodniczej podkreślali przy tej okazji, że mimo rozwoju techniki i doskonałości sprzętu metoda czy może raczej sposób widzenia przyrody przez Włodzimierza Puchalskiego nie zestarzały się. Ciągle uwodzą malarskością zdjęć i znajdują naśladowców.
Widać to było w tegorocznym konkursie nie tylko w zdjęciu Marka Klewiado. Także sporo innych wyróżnionych fotografii przyciągało wzrok – jak to ktoś ujął w kuluarowej rozmowie – nie perfekcyjnym zimnem, tylko ciepłem w obserwowaniu przyrody.
Organizatorzy konkursu mocno chwalili wysoki poziom artystyczny wystawy, ale mieli też swoje uwagi. Rozczarowanie – mówili o tym członkowie kapituły, w tym jej sekretarz Andrzej Wierzbieniec – przyniosła w tym roku kategoria „Sceny myśliwskie”. Mimo wielkiej chęci członkowie konkursowego jury nie znaleźli tym razem zdjęć w tej kategorii, które można było nagrodzić. Skończyło się na przyznaniu dwóch wyróżnień.
Można powiedzieć więcej. Kategoria „Sceny myśliwskie” w Konkursie Fotograficznym im. Włodzimierza Puchalskiego zawsze wywołuje najwięcej dyskusji. Tak było również w poprzedniej edycji konkursu, kiedy to – myśliwskie w każdym calu – zdjęcie Szymona Tomsi zdobyło tytuł Grand Prix. W dwudziestoletniej historii przyznawania tego tytułu myśliwskie fotografie także sięgały po ten laur.
Gdzie tkwi zatem problem? Być może – rozmawiano w kuluarach finału – w fakcie, że wielu fotografów przyrody koncentruje się na podpatrywaniu świata zwierząt, na obserwacji czystej natury i świadomie unika fotografowania ludzi, w tym myśliwych. To błąd, należałoby chyba powiedzieć. Łowiectwo, w tym myśliwi też są częścią przyrody i dobrze byłoby, gdyby coraz więcej pasjonatów fotografii przyrodniczej to dostrzegało.

Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Żuchowski – przewodniczący kapituły Grand Prix – z Markiem Klewiado, zdobywcą głównej nagrody: medalu im. Włodzimierza Puchalskiego i nagrody pieniężnej w wysokości 5 tysięcy złotych
„Darz Bór” dla twórców
Jubileuszowy finał miał także swoją ważną prestiżową odsłonę. Po pierwsze – tradycyjnie już – wzięli w nim udział przedstawiciele najwyższych władz państwowych i łowieckich. Byli na tej ceremonii reprezentanci Sejmu: posłanki Beata Mazurek i Urszula Pasławska oraz posłowie: Tomasz Kulesza, Edward Siarka, Stanisław Wziątek, a także sekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki prof. Jerzy Witold Pietrewicz. Był oczywiście przewodniczący kapituły, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Żuchowski. Byli: prezes Naczelnej Rady Łowieckiej, Andrzej Gdula i jej wiceprezes Augustyn Mroczkowski, a także wiceprzewodniczący ZG PZŁ prof. Zygmunt Jasiński.
W ich obecności poseł Stanisław Wziątek, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Tradycji i Kultury Łowiectwa, ogłosił, że finał konkursu jest doskonałym momentem na wręczenie specjalnych odznaczeń przyznanych przez zespół. Prestiżowy medal „Darz Bór” wręczany jest rokrocznie nie więcej niż dziesięciu osobom. Jest szczególnym wyróżnieniem dla osób szczególnie zasłużonych dla pielęgnowania tradycji i kultury łowieckiej.
Tegoroczne wyróżnienie przyznano trzem osobom: Piotrowi Świdzie, dyrektorowi Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa, tak gościnnego dla Konkursu Fotograficznego im. Włodzimierza Puchalskiego, Leszkowi Szewczykowi, działaczowi Klubu Kolekcjonera przy PZŁ, i Piotrowi Załęskiemu, autorowi wspaniałej książki „Okruchy dawnych łowów”, od lat publikującemu na naszych łamach opowieści i teksty o historii polskiego łowiectwa.
Wszystkim laureatom gratulujemy raz jeszcze!
Maciej Basiewicz
Łowiec Polski 10-2015

Marek Klewiado – Grand Prix
Marek jest myśliwym od 1991 roku, poluje w KŁ „Łoś” z Olsztyna, a pracuje w Nadleśnictwie Jedwabno. Niewątpliwie wiedza łowiecka i przyrodnicza oraz jego wrażliwość pomagają w powstawaniu kolejnych zdjęć. Rykowisko jeleni jest jego pasją i nawet w domu wszyscy wiedzą, że gdy byki zaczynają ryczeć, męża i taty nie będzie przez najbliższy miesiąc. Stara się mieć aparat zawsze pod ręką. Byka, którego sylwetkę uwiecznił na nagrodzonym zdjęciu, fotografował z podchodu. Do lasu poszedł, gdy było jeszcze ciemno. Pagórkowaty teren ułatwił podchód, a sąsiedztwo jeziora zaskakiwało różnorodną formą jesiennych mgieł. Byk odzywał się co jakiś czas. Miał obok siebie dwie łanie. Gdy brzask rozświetlił mgłę, krajobraz przyjął ciepłą kolorystykę. Zdjęcie zarejestrowane przez aparat ma barwę sepii, czerń konturów drzew i jelenia dobrze zagrała z rozproszonym światłem wypełniającym kadr. Fotografia przypomina monochromatyczne zdjęcia Włodzimierza Puchalskiego. Uderza z niej spokój i jednocześnie czuje się nastrój trwającego rykowiska.
Aparat 1D Mark IV, przesłona f 4, czas t 1/2500 s, ISO 250, obiektyw 500 mm

Adam Kot „Bażant” – „Ruch” – I miejsce
Zdjęcie bażanta i przelatujących obok niego mazurków powstało podczas zimowej zasiadki w czatowni. Adam często korzysta ze starej „budki” zbudowanej nad rzeką Olą. Z niej obserwuje i fotografuje ptaki. Na łąkę zlatują różne gatunki, jednak najciekawsze sytuacje prowokowały mazurki. To właśnie one pierwsze zlatywały stadami i pierwsze zrywały sie do lotu przed wyimaginowanym niebezpieczeństwem. Wystarczyło, że jeden ptak ze stada zareagował na urojone zagrożenie – dla pozostałych był to sygnał do odlotu. Wśród ptaków pojawiały się bażanty, które podobnie jak mazurki uciekały, by po jakimś czasie wracać, rzecz jasna w towarzystwie małych „strażników”.
Aparat Nikon D 800, przesłona f 5,6, czas t 1/3200 s, ISO 360, ogniskowa 180 mm

Marcin Nawrocki – „Piękno” – I miejsce
Pierwsze niedźwiedzie brunatne Marcin fotografował w Finlandii. Spotkania z drapieżnikami nie były specjalnie emocjonujące, dlatego podjął decyzję o sfotografowaniu niedźwiedzi karpackich. Czatownia została ustawiona w polskiej części Tatr, przy granicy ze Słowacją. Zdjęcia powstały w czerwcu, podczas popołudniowych zasiadek. Z porannych wyjść fotograf zrezygnował – w stronę czatowni zmierzał jeszcze przed wschodem słońca, a przypadkowe spotkanie z niedźwiedziem mogło się okazać groźne. Pierwsze misie – znęcone słodyczami – pojawiały się po godzinnym oczekiwaniu. Przychodziły pojedynczo, od najmłodszych do najstarszych. Jeden osobnik poczuł obcy zapach i zbliżył się do czatowni na odległość kilku metrów. Na szczęście wszystko zakończyło się szczęśliwie. Marcin nie mógł pojąć, jak tak duże zwierzę o masie kilkuset kilogramów bezszelestnie porusza się po lesie. Kolejne osobniki pojawiały się na nęcisku jak duchy. Gdy jeden oddalał się, było pewne, że za chwilę pojawi się kolejny. Bywało, że do jednego nęciska pojedynczo podeszło osiem różnych niedźwiedzi.
Aparat Canon 5D Mark III, przesłona f 4,5, czas t 1/320 s, ISO 1600, ogniskowa 500 mm