Puchalski 2013
fot. Krzysztof Onikijuk
Kolejna edycja naszego Konkursu Fotograficznego im. Włodzimierza Puchalskiego została rozstrzygnięta. W każdej kategorii znalazły się zdjęcia, które zaskakiwały nowym, świeżym spojrzeniem na przyrodę. Nasze osiemnastoletnie już doświadczenie przynosi efekty w postaci dojrzałych, przemyślanych ujęć.
W konkursie organizowanym przez redakcję „Łowca Polskiego” wzięło udział 134 autorów ze wszystkich regionów kraju. Obraz nadesłanych zdjęć tworzy znakomitą ilustrację do przyrodniczej mapy występowania poszczególnych gatunków zwierząt w Polsce.
Wiele zgłoszeń w tym roku stanowiły zestawy czarno-białych fotografii. Przy całej gamie kolorów, która nas otacza na co dzień, mogłoby się wydawać, że zdjęcia monochromatyczne będą niezauważone. Tak się nie stało, czego przykładem jest pierwsze miejsce w kategorii scen myśliwskich przyznane właśnie za fotografię czarno-białą.
Zupełnie inną kwestią jest wrażenie, że czerń i biel nie zawsze pasują do tematu zdjęcia. Ich zastosowanie powinno być zamierzone, a nie przypadkowe. Przeglądając po raz kolejny setki nadesłanych zdjęć, nietrudno zauważyć, że wiele ujęć było przez autorów wcześniej przemyślanych.
I nie tylko o czatownie czy maskowania tutaj chodzi. W wielu pracach widoczne jest odpowiednie i umiejętne ustawienie się fotografującego względem światła i zwierzyny, o której wiadomo było, gdzie i kiedy wychodzi. Wcześniejsza obserwacja i znajomość zachowań zwierząt to droga do udanego, nieprzypadkowego zdjęcia. Ważny jest też refleks, dzięki któremu we właściwym momencie naciskamy spust aparatu.
Uroczyste wręczenie tegorocznych nagród tym razem odbędzie się w nietypowych okolicznościach. Wernisaż – na który zostaną zaproszeni tegoroczni laureaci – odbędzie się 31 sierpnia podczas Kongresu Kultury Łowieckiej, po czym wystawa zostanie przeniesiona w tradycyjne już miejsce, czyli do Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa w warszawskich Łazienkach, na którą w imieniu redakcji serdecznie zapraszamy.
Andrzej Wierzbieniec
Łowiec Polski 7-2013

„Zza wachlarza” Hubert Gajda – „Piękno” I miejsce
Hubert jest z wykształcenia leśnikiem, od najmłodszych lat zapalonym przyrodnikiem. Obecnie, dzięki wyrozumiałości małżonki, fotograficzne wojaże stały się jego pasją. Eksperymentuje, używając różnych fotograficznych forteli – wspina się na czatownie budowane w konarach drzew, w szuwarach czy na specjalnie zbudowanej tratwie. W dniu, w którym powstało zdjęcie, po dwóch godzinach snu wstał o pierwszej w nocy.
Wieczorna ulewa z gradobiciem nie zapowiadała lepszej pogody. W terenie czekał na fotografa komitet powitalny w postaci roju komarów. Powietrze było nieruchome, panowała absolutna cisza. Jeszcze tylko przeprawa przez trzcinowisko w mulistym nadbrzeżu. Było jeszcze ciemno i wpatrywanie się w granat nocy nie miał sensu. Po pewnym czasie zaczęło świtać. Pojawiły się pierwsze czaple, a zaraz po nich stado batalionów, których samce pozbawione swych pięknych grzyw, nie różniły się od samic.
W pewnym momencie pojawiły się kszyki. Paradnie wyszły z szuwarów, brodząc z oblepionymi błotem ciekami. Weszły do wody. Z daleka wydawały się skromnie ubarwione, brązowe i nieciekawe, ale dopiero w wizjerze aparatu, przez teleobiektyw widać było misterny rysunek upierzenia. Niczym niezmącona woda stanowiła doskonałe tło oświetlone wschodzącym słońcem.
Aparat Canon 7D, obiektyw 400 mm. Pozostałe ustawienia aparatu: ISO 800, f/5,6, czas 1/320 sekundy, odległość od fotografowanego obiektu 11,5 metra.

„Sóweczka” Krzysztof Onikijuk – „Piękno” – II miejsce
Przygotowując materiał do publikacji w czasopiśmie przyrodniczym, Krzysztof wybrał się do Puszczy Białowieskiej. Piękna okiść, zimowa cisza, śnieg po kolana. W takiej malarskiej scenerii zdjęcia przyrodnicze przemawiają swoim puszczańskim klimatem, lecz sóweczki nie są w tych warunkach aktywne. Krzysztof potrafi naśladować ich głos, więc po kilkunastu minutach nawiązał kontakt z ptakiem, który odpowiadał na jego gwizdanie.
Sóweczka jest najmniejszym przedstawicielem sów występujących w Europie. Wielkości dwóch wróbli jest trudna do zauważenia w gęstwinie drzew, chyba że posiada się umiejętność wabienia. Krzysztof Onikijuk mieszka w Hajnówce, na obrzeżach Puszczy Białowieskiej. Nie szuka innych tematów fotograficznych, puszcza mu w zupełności wystarcza. Czasami, jak mówi, chętnie jeździ nad Biebrzę, żeby od gęstwiny puszczańskich ostępów odpocząć w bezkresnym krajobrazie bagien.
Przed sesją z sóweczką fotografował w okolicy Bud stado żubrów. Sówka należy do gatunku, który nie boi się człowieka. Pozwala podejść na odległość kilku metrów.
Pomiędzy fotografem a sową odległość wynosiła 5,4 metra.
Aparat Canon 1D Mark IV, obiektyw 500 mm. Pozostałe ustawienia aparatu: ISO 1600, f/4, czas 1/1600 sekundy.

„Rodzinka” Marcin Lenart – „Piękno” III miejsce
Marcin mieszka na Roztoczu. Jego ulubionymi tematami są ptaki Puszczy Solskiej. Nie sięga do łatwych gatunków, jak to określił, do ptaków wodno-błotnych. Jest zainteresowany sowami, głuszcami, jarząbkami. Co roku zaszywa się w czatowni niedaleko tokowiska głuszców. W tym roku spędził miesiąc, nie wychodząc z niej.
Przez pierwsze dwa tygodnie nie udało się zrobić żadnego zdjęcia. Potem powstała seria zdjęć, z których jedno znajdzie się na wystawie pokonkursowej. Marcin pracuje w Straży Granicznej. Mimo to obowiązuje go taka sama procedura, jak każdego chętnego: zgoda nadleśnictwa na przebywanie w puszczy, pozytywna decyzja RDOŚ o przebywaniu na tokowisku. Od trzech lat Marcin prowadzi monitoring głuszców, koordynowany przez Zamojskie Towarzystwo Przyrodnicze i Lubelskie Towarzystwo Ornitologiczne.
Zdjęcie kuropatw powstało za sprawą przypadku. Na Roztoczu stadka spotkać można często. To zdjęcie powstało przy zachodzącym słońcu, nadciągała mroźna noc i kuropatwy zbiły się jedna przy drugiej. W takiej grupie łatwiej przetrwać mróz. Nie zostały spłoszone. Po zrobieniu kilku zdjęć fotograf ostrożnie wycofał się z planu.
Aparat Canon 5D Mark II, obiektyw 400/2,8. Pozostałe ustawienia aparatu: ISO 320, f/6,3, czas 1/640 sekundy.

„Skok” Andrzej Kocoń – „Ruch” – I miejsce
Wczesna wiosna i Bagno Pulwy to w okolicach Serocka w województwie mazowieckim miejsce, do którego ściągają
fotograficy. Szczególnie pasjonaci bezkrwawych łowów na ptactwo wodno-błotne, ulubione motywy Włodzimierza Puchalskiego. W okolicach bagna pojawiły się gęsi białoczelne w tabunie liczącym około 300 osobników. Andrzej
usiadł na zasiadce przy brzozie. Gdzieś w tle widział sarny, których zimowa suknia nie kontrastowała z otoczeniem. Nie były to dla niego ciekawe motywy. W pewnej chwili z pobliskich szuwarów zerwał się kozioł, który wyraźnie czymś
wystraszony sadził wzdłuż trzcin.
Ustawiony w pełen gotowości na dynamiczne zdjęcia aparat i refleks Andrzeja dopełniły całości. Autor bierze udział w naszym konkursie od 6 lat. W tej edycji zdobył pierwsze miejsce.
Aparat Canon 7D z obiektywem 100–400 mm, jedynym i bardzo praktycznym zoomem, idealnym do fotografowania przyrody. Pozostałe ustawienia aparatu: ISO 400, f 1/8, czas 1/1000 sekundy.

„Kogut” Daniel Kopacz – „Ruch” – II miejsce
Daniel mieszka w małej miejscowości niedaleko Tarnowa. Jest z wykształcenia inżynierem budowlanym. Za pozwoleniem
sąsiada, właściciela łąki, w odległości 400 metrów od domu postawił czatownię. Służy wyłącznie do fotografowania.
Przed nią systematycznie dokarmia zwierzynę, wysypując ziarna zbóż od późnej jesieni do wiosny. Dzięki systematyczności z polnej stołówki korzystają różne ptaki. Oprócz bażantów pojawiają się gile, zięby, myszołowy. Pojawia się też sarna.
Czatownia jest jednoosobowa, ale na tyle wygodna, że można w niej spędzić cały dzień. Kilka dni wcześniej, kiedy kogut bażanta ze ściany lasu poderwał się i po niskim locie lądował w pobliżu karmiska, seria zdjęć nie powiodła się. Fotografie były poruszone i nieostre. Dopiero nabyte doświadczenie pozwoliło na takie ustawienie parametrów, że z serii zdjęć udało się wybrać kilka dobrych, a to jedno było najlepsze. Dla Daniela konkurs im. Puchalskiego jest bardzo prestiżowym sprawdzianem umiejętności polowania z aparatem fotograficznym. Pierwszy raz, a fotografuje już pięć lat, wziął udział w konkursie i zdobył drugie miejsce.
Aparat Canon 50D, obiektyw 2,8/300 L. Pozostałe ustawienia aparatu: ISO 500, f/4, czas 1/400 sekundy.

„W objęciach” Paweł Pawlak – „Ruch” – III miejsce
Zdjęcie powstało podczas jednej z wypraw fotograficznych na rozlewiska Warty. Wśród olbrzymiej liczby różnego gatunku
kaczek uwagę autora zwróciła para gęsi, która nie żerowała i niewiele sobie robiła z obecności fotografika. Ten leżał zamaskowany na specjalnie do tego celu skonstruowanej tratwie. Popołudniowe słońce, bezwietrzna pogoda i opiekuńcze zachowania gąsiora sprzyjały wykonaniu kilkunastu portretów.
Aparat Nikon D300, obiektyw 500 mm. Pozostałe ustawienia aparatu: ISO 200, f 7,1, czas 1/400 sekundy.

„Głuszec” Grzegorz Szkutnik – Nagroda specjalna FOG
Podczas jednej z zimowych zasiadek w czatowni Grzegorz odebrał telefon od znajomego myśliwego. Podzielił się z fotografikiem informacją o głuszcu, którego spotkał niedaleko jednej z wiosek koło Biłgoraja. Po około 40 minutach Grzegorz był na miejscu. Kogut z jakiegoś mało znanego powodu podjął wędrówkę przez wieś, w kierunku sąsiedniego kompleksu leśnego. Obecność ptaka w tym rejonie tłumaczy sąsiedztwo Puszczy Solskiej, w której głuszce mają swoją ostoję.
W końcu fotografikowi udało się wypatrzeć ptaka, który czuł się bezpiecznie wśród starych desek, maszyn rolniczych
i innego wiejskiego bałaganu. Sceneria była zupełnie pozbawiona klimatu, dlatego autor skupił się na obserwacji zachowań kuraka. W pewnym momencie kogut wpadł w zaspę, poderwał się ze śniegu i wylądował kilka metrów dalej, kontynuując swoją wędrówkę na ciekach w stronę pól. Grzegorz zdecydował, że dalej nie będzie głuszca niepokoił. Tych kilka sekund wystarczyło, żeby wykonać kilka zdjęć z tego niecodziennego i emocjonującego spotkania.
Aparat Canon 50D, obiektyw 100–400 mm. Pozostałe parametry: ISO 400, f 5,6, czas 1/250 sekundy.

„Dwaj przyjaciele z podwody” Artur Kułdosz – „sceny myśliwskie” – I miejsce
Fotografia powstała w trakcie jednego z polowań zbiorowych w KŁ „Bażant” z Żar w sezonie 2010/2011 i przedstawia myśliwych Romana Onyszko i Józefa Wesołowskiego. Fotografującemu udało się ukazać pewną rzeczywistość i spokojny nastrój tej chwili. Pomogło temu leniwe światło wpadające przez zaparowane pleksiglasowe okno w podwodzie, w której jechali koledzy.
„Dwaj przyjaciele z podwody” to również swego rodzaju podwójny portret, który w reportażu nie zdarza się często. Kiedy Artur zaczął jeździć z myśliwymi na zbiorówki, nie spotkało się to z aprobatą wszystkich kolegów. W kolejnych sezonach nabrali do niego zaufania i był traktowany jak pozostali myśliwi. Fotografuje kompaktem, kierując się zasadą: możliwie jak najniższa czułość przy możliwie jak najwyższej rozdzielczości. Przy takich ustawieniach każdy zaawansowany kompakt
da sobie radę z odwzorowaniem kolorystyki i szczegółów fotografowanej sceny.
Aparat Nikon Coolpix P-5000, który od 2007 roku towarzyszy autorowi w polowaniach. Aparat kompaktowy ze światłem 2,8,
który dodatkowo posiada sanki na zewnętrzną lampę błyskową.

„W kopnym śniegu” Bogusław Ossowski – „Sceny myśliwskie” – II miejsce
Polowanie w obwodzie KŁ „Ryś” z Gorlic nie należy do najłatwiejszych. Zeszłoroczna zima i polowanie indywidualne Bogusława Ossowskiego. Temperatura dochodziła do minus 20 stopni. Duży opad śniegu, który przy tej temperaturze był sypki. Bogusław już wracał z podchodu, gdy w świerkowym młodniku zauważył jelenie. Strzał do cielaka z jednej góry na przeciwległy stok przy dystansie około 150 nie stanowił problemu.
Ściągnięcie jelenia do samochodu możliwe było korytem potoku. I wówczas powstało zdjęcie. W warunkach polowania w górach nie można zabrać całego ekwipunku, z aparatem fotograficznym, dlatego zdjęcie zostało zrobione telefonem o matrycy 5 milionów pikseli. Jest to pierwsze zdjęcie nadesłane na nasz konkurs wykonane smartfonem, które otrzymało tak wysoką nagrodę. Bogusław jest myśliwym od 1995 roku, od zeszłego sezonu piastuje funkcję sekretarza w „Rysiu”.
Ulubionym polowaniem jest podchód na lisa czy rogacza. Pięć lat temu strzelił rekordowego rogacza, z którego jest bardzo dumny, o masie parostków 725 gramów.
Aparat w telefonie z matrycą 5 milionów pikseli.

„Na linii” Damian Ostrowski – „Sceny myśliwskie” – III miejsce
Podczas polowania hubertowskiego w Kole Łowieckim „Wrona” z Wronek w jednym z pierwszych pędzeń Damian Ostrowski stał z kolegą myśliwym na stanowisku. Ciszę przerwał szelest pękającej gałęzi. Z miotu na linię ostrożnie wychylił się byk. Zastygł w bezruchu. Ta chwila wystarczyła, żeby nacisnąć migawkę aparatu. Tak szybko, jak się pojawił, jeleń bezszelestnie cofnął się i przeciął linię naganki.
Damian nie jest myśliwym, nie opuszcza jednak żadnej zbiorówki w Kole Łowieckim „Wrona”. Zaprzyjaźniony z myśliwymi poluje z aparatem. Obwód koła sąsiaduje z Puszczą Nadnotecką, w której ostoję mają wilki. To za ich sprawą coraz częściej w okolicach Wronek pojawiają się jelenie. Szukają spokoju w sąsiednich obwodach.
Aparat Nikon D 90 z obiektywem 70–200 mm. Pozostałe ustawienia aparatu: ISO 640, f/5,6, czas 1/500 sekundy.