Życie w kadrze
fot. Adrian Grela
W tegorocznej edycji Konkursu Fotograficznego „Łowca Polskiego” im. Włodzimierza Puchalskiego wzięły udział 1064 fotografie nadesłane przez 154 autorów. Znamy już zwycięzców w kategoriach – „piękno”, „ruch” i „sceny myśliwskie” – oraz fotografie, które zostały zakwalifikowane do wystawy konkursowej.
Zgodnie z formułą naszego konkursu, wszystkie zgłoszone prace zostały poddane ocenie powołanego przez redakcję jury, które obradowało pod przewodnictwem redaktora naczelnego. Nie był to łatwy wybór, bo fotografowanie przyrody nie jest łatwym wyzwaniem – wymaga szczególnej cierpliwości, czujności, wiedzy i determinacji. Kulminacyjny moment zamyka się w ułamkach sekundy – zwolniony spust migawki pozwala zatrzymać niewielki fragment rzeczywistości i zapisać go na kliszy filmowej lub w pamięci cyfrowej.
Żyjemy w czasach kultury obrazkowej. Każdego dnia oglądamy setki, jeśli nie tysiące fotografii. Każdego dnia przed naszymi oczami przewijają się obrazy w liczbie, której nasi dziadowie nie mieli szans zobaczyć w ciągu całego swojego życia. Ale tylko niektóre z nich zatrzymują nas na dłużej. Okazuje się bowiem, że czasem przez obiektyw przedostało się coś więcej – coś niespodziewanego, coś pięknego, coś magicznego – co patrzącym na fotografię obserwatorom pozwala potem przenieść się w tamto miejsce i w tamten czas, zobaczyć i usłyszeć to, co nie zmieściło się w kadrze…
Bo czyż na fotografii Krzysztofa Sokala zatytułowanej „Podchód” nie słychać brzęczenia owadów, które zdają się zagłuszać szelest skradających się myśliwych? Zupełnie inaczej „słychać” puszącą się bezgłośnie w nocnej ciszy sowę uszatą na fotografii Adriana Greli pod tytułem „Zjawa” albo krzyk sroki przeganianej przez wilka w scenie uchwyconej przez Mateusza Matysiaka na fotografii pod tytułem „Wilk i sroka” bądź poranny hejnał odgrywany przez tańczące żurawie na fotografii Łukasza Gwiździela pod tytułem „Podwójny krzyk”. Cisza zdaje się również dominować na fotografii Adama Mańki zatytułowanej „Powietrzne starcie”, prezentującej podniebne akrobacje towarzyszące starciu walczących bielików, choć zupełnie inaczej niż na fotografii Marka Jezierskiego pod tytułem „Na stanowiska”, przy której chcemy dołączyć do reszty myśliwych podążających na stanowiska, by nie opóźniać kolejnego pędzenia.
Włodzimierz Puchalski był człowiekiem niezwykle skoncentrowanym nad wszystkim, co robił, także jako myśliwy. Odznaczał się przy tym niezwykłą cierpliwością. Potrafił czekać na spotkanie zwierzyny przez wiele godzin, całymi dniami przesiadywać w łowisku, nieraz w górach, w lesie, czekając na wilki, czy też na bagnach, w wodzie, obserwując ptaki. Na łowach był bardzo czujny. Pamiętam jego myśliwskie przestrogi: – Przecież ty się wczuj w tego lisa, który idzie na ciebie. On cię widzi lepiej. Nie śmiej się poruszyć, bo ty nie wiesz, ile cię par oczu obserwuje.
Wojciech Plewiński
W kadrze Krzysztofa Sokala nie zmieścił się kozioł uważnie przyglądający się otoczeniu, podobnie jak na fotografii Adriana Króla pod tytułem „Gęgawka” nie widzimy troskliwej pary rodziców stojących na straży swojego gniazda. Nie widzimy, o co spierają się wilk i sroka, jednak bez trudu dostrzeżemy poza kadrem resztki jakiejś padliny, o którą w czasie zimy warto toczyć spory. Nasz wzrok skupiony jest na splątanych łyskach prezentowanych na fotografii Grzegorza Bobrowicza, ale przecież „widzimy” również odbijające się w toni sylwetki ptaków, być może tak jak my zainteresowanych bójką na jeziorze.
Takich właśnie fotografii w tegorocznym konkursie było więcej, co świadczy o coraz większych umiejętnościach naśladowców Włodzimierza Puchalskiego, którzy zdecydowali się nadesłać do nas swoje prace. Nie sposób omówić tu je wszystkie – zapewne będziemy sięgać po nie wielokrotnie, wykorzystując je na naszych łamach, jak postąpiliśmy w bieżącym wydaniu „Łowca Polskiego”, dokonując wyboru okładki. Tutaj prezentujemy zwycięskie fotografie w poszczególnych kategoriach, które członków jury ujęły swoim pięknem, liryzmem, wrażliwością, dynamiką i dramaturgią, które zmusiły, by zatrzymać się przy nich na dłużej, którym towarzyszyły dodatkowe doznania estetyczne. Autorzy tych zdjęć zabierają nas ze sobą i prowadzą do tego punktu w czasie i w przestrzeni, w którym obserwowana przez nich rzeczywistość ujawnia przed nami swoje sekrety i tajemnice.
Wspomnienia o własnym Ojcu zawsze należą do momentów trudnych i wywołujących wzruszenie. Odkąd pamiętam, mój Ojciec większość swojego życia spędzał wśród przyrody, pracując nad filmami, fotografując, a także polując. To właśnie przyroda była jego największą życiową pasją. Potrafił przez wiele dni, a nawet tygodni przesiadywać w jednym miejscu, czekając, aby uchwycić kamerą moment wyklucia się piskląt. To było wielkie wyrzeczenie i poświęcenie.
Anna Puchalska-Żelewska
Puchalski zawiesił swoim następcom bardzo wysoko poprzeczkę. Tym bardziej cieszy, że tak jak każdego roku, tak i w obecnej edycji naszego konkursu tak wielu osobom udało się wspiąć na szczyty, po których szlaki wyznaczał Włodzimierz Puchalski. Efekty ich niezwykłej wrażliwości i umiejętności – tradycyjnie już – podziwiać będzie można podczas wystawy w Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa w Warszawie, gdzie w trakcie uroczystej jesiennej gali laureatom wręczone zostaną nagrody i gdzie Kapituła Konkursu ogłosi Grand Prix tegorocznej edycji Konkursu Fotograficznego im. Włodzimierza Puchalskiego, a także wskaże laureatów nagród specjalnych.
Wzorem ubiegłych lat w mediach społecznościowych – przede wszystkim na naszym profilu w portalu społecznościowym Facebook, pod adresem www.facebook.com/Lowiec.Polski/, oraz na naszej stronie internetowej pod adresem www.lowiecpolski.info – odbywać się będzie głosowanie publiczności, które wyłoni laureata nagrody specjalnej. O wyborze decydować będzie największa liczba głosów wyrażona liczbą polubień, a – tak jak to miało miejsce w latach ubiegłych – autorzy najciekawszych komentarzy i najaktywniejsi promotorzy naszego konkursu mogą liczyć na atrakcyjne nagrody.
Aleksander Taras
Wyimki będące fragmentami wspomnień o Włodzimierzu Puchalskim pochodzą z albumu „Krainy łowieckie Włodzimierza Puchalskiego” wydanego nakładem „Łowca Polskiego” z okazji 110-lecia wydawnictwa, który jest do nabycia w sklepie wysyłkowym „Jedność Łowiecka”, pod adresem www.jednosclowiecka.pl

„Gęgawka” Adrian Król – „Piękno” I miejsce
Adrian Król zaczął fotografować, mając 12 lat. Już wtedy najbliżsi zorientowali się, że zamiast cioć i babć z uroczystości rodzinnych na jego zdjęciach częściej gościły ptaki i rośliny. Kilka lat temu zainwestował w lepszy sprzęt, omijając jednak drogie, profesjonalne obiektywy. W zestawie znalazły się makro i teleobiektyw o ogniskowej 300 mm.
Zdjęcie młodej gęgawy powstało podczas ubiegłorocznego wyjazdu na majówkę w okolice Kołobrzegu. Zamiast odpoczywać z rodziną Adrian leżał na bagnach, fotografując ptactwo wodno-błotne. Było bardzo dużo gęgaw, które wyprowadzając młode, przemieszczały się z jednego akwenu do drugiego. Adrian zamaskował się na grobli. Trawy o tej porze roku były jeszcze suche i w promieniach zachodzącego słońca zlały się ze złotym upierzeniem pisklęcia gęgawy.
Aparat Pentax K-3, obiektyw 300 mm, ISO 200, f/4, czas 1/640 sek.

„Zjawa” Adrian Grela – „Piękno” II miejsce
Adrian Grela jest myśliwym od 1998 roku. Poluje w KŁ nr 4 „Knieja” z Opola, w którym pełni również funkcję sekretarza. Do trofeistyki podchodzi bardzo poważnie, o czym świadczy jego medalowa kolekcja pięciu wieńców i szesnastu parostków. Fotografią zainteresował się, będąc myśliwym. Postanowił zainwestować w sprzęt. Tematem zdjęć jest wyłącznie dzika przyroda.
Na zdjęciu zatytułowanym „Zjawa” widzimy podlota sowy uszatej. Adrian obserwuje zachowania sóe od dziesięciu lat. Niedaleko jego domu znajdują się dwa stanowiska lęgowe tego gatunku. Któregoś dnia poszedł obserwować sowy. Na miejscu okazało się, że dwa osobniki siedzą na konarze drzewa, a jeden spadł na ziemię. Wrócił po aparat fotograficzny. Mimo że zachowywał się bardzo ostrożnie, ptak przybierał pozę obronną rozkładając wachlarz piór. Przy nietypowym oświetleniu sowa wyglądała na zdjęciach jak nieziemska zjawa. Adrian zaczekał aż ptak wdrapie się na gałąź i dołączy do rodzeństwa. Dla podlotów lądowanie na ziemi jest bardzo niebezpieczne z uwagi na drapieżniki.
Aparat Nikon D4, obiektyw 300 mm, ISO 2000, f/8, czas 1/80 sek.

„Podwójny krzyk” Łukasz Gwiździel – „Piękno” III miejsce
Łukasz Gwiździel ukończył studia leśne oraz informatyczne, które niestety „przywiązały” go do biurka w Nadleśnictwie Lutówko. Na fotografię zarezerwowane zostały godziny przed pracą i po pracy oraz weekendy. Na poważnie fotografuje od sześciu lat. Na jego zdjęciach przyrodniczych można podziwiać krajobrazy, zwierzęta oraz świat widziany z bliska – tzw. makro. Łukasz nie poluje, ale ma dobre relacje z myśliwymi, z którymi wymienia się informacjami, gdzie i jakie gatunki zwierząt można spotkać.
Wyróżnione zdjęcie było przemyślane. Autor liczył na taki, a nie inny kadr. Jeszcze w nocy podchodził do znanego sobie noclegowiska żurawi. Przed wschodem słońca żurawie zaczęły odlatywać. Pozostały pojedyncze ptaki i widoczna na zdjęciu para, która odegrała głośny „hejnał” w świetle wschodzącego słońca. Przy temperaturze około –5°C i pod światło udało się uchwycić ich klangor w kadrze.
Aparat Sony A77II, obiektyw Minolta 300/2,8, ISO 100, f/5, czas 1/800 sek.

„Powietrzne starcie” Adam Mańka – „Ruch” I miejsce
Zdjęcia Adama Mańki znają czytelnicy śledzący nasz konkurs z wcześniejszych publikacji. Za zdjęcie pt. „Bohater drugiego planu” otrzymał Grand Prix i odebrał medal im. Włodzimierza Puchalskiego. Pierwsze zdjęcia przyrodnicze robił ptactwu wodnemu w parku miejskim. Temat na tyle go pochłonął, że później wyjeżdżał na zdjęcia nad zbiornik Jeziorsko.
Fotografował na jego rozlewiskach, na których w sezonie mógł spotkać i sfotografować blisko 60 gatunków ptaków. Od kilku lat sytuacja zmieniła się z powodu zmian w zarządzaniu tamą łączącą Jeziorsko z Wartą. Na zbiorniku utrzymywany jest niski poziom wody, co spowodowało zanikanie rozlewisk. Od 2014 roku ptactwo wodno-błotne wyniosło się. Zdjęcie walczących bielików zostało zrobione z czatowni postawionej na łąkach kilka lat temu. Drapieżniki mogą tu liczyć na wyłożoną przynętę, która jest systematycznie uzupełniana. Oprócz bielików stałymi gośćmi są myszołowy, wrony siwe, sroki. Sporadycznie zalatuje również orzeł przedni. Bywają dni, gdy na nęcisku przebywa do trzydziestu bielików. Dla fotografa wyzwaniem jest wybranie takiego kadru, by zrobić zdjęcie z akcji.
Aparat Canon EOS 1D Mark IV, obiektyw 2,8 400 mm, ISO 500, f/4,5, czas 1/2500 sek.

„Walka” Grzegorz Bobrowicz – „Ruch” II miejsce
Grzegorz Bobrowicz jest znanym i cenionym autorem. Wydał kilkanaście bogato ilustrowanych albumów przyrodniczych opatrzonych własnym tekstem. Z uwagi na miejsce zamieszkania zakochany w krainie Doliny Baryczy. Odbył
wiele wypraw fotograficznych, z których najciekawszą było fotografowanie niedźwiedzi na Kamczatce. Dla Leśnego Kompleksu Promocyjnego Dolina Baryczy przygotowuje cykl filmów zatytułowanych „Skarby doliny Baryczy”.
Zdjęcie walczących łysek powstało na terenie Parku Krajobrazowego Doliny Jezierzycy przy pomocy foto-tratwy, której Grzegorz używa do fotografowania ptaków wodno-błotnych. Ujęcia z poziomu lustra wody ceni sobie najbardziej. Łyski wyciągając szyję i jednocześnie unosząc skrzydła, sygnalizowały gotowość do walki. Należało być w okolicy z aparatem gotowym do zdjęć. Walki zazwyczaj trwają kilka lub kilkanaście sekund.
Aparat Canon EOS 70D, obiektyw 500 mm, ISO 200, f/5,6, czas 1/1250 sek.

„Wilk i sroka” Mateusz Matysiak – „Ruch” III miejsce
Mateusz jest z zawodu leśnikiem, biologiem i inżynierem środowiska. Autor licznych publikacji, w tym ilustrowanych encyklopedii zwierząt Polski i ptaków Polski. Wielokrotny laureat oraz juror konkursów fotograficznych w Polsce i za granicą. Tradycjonalista, miłośnik tego, co zdrowe i autentyczne. Potrafi całymi dniami w bezruchu i starannym maskowaniu przesiedzieć w skrajnie trudnych warunkach tylko po to, by uwiecznić tę jedyną scenę z życia rzadkich i płochliwych zwierząt. W ostatnich latach całkowicie oczarowany i pochłonięty Bieszczadami.
Na zdjęciu wilk pełniący dzienną wachtę przy resztkach upolowanej w nocy łani przegania srokę. Ponieważ zdobycz została na skraju lasu, przezorne wilki na dzień wycofały się na odpoczynek w głąb lasu. Co jakiś czas na łące pojawiał się „wartownik”, który z dużym zaangażowaniem odpędzał od zdobyczy padlinożerców.
Aparat Canon ESO-1D X, obiektyw 600 mm, ISO-125, f/4, t 1/5000 sek.

„Dublet” Andrzej Łada – „Sceny myśliwskie” – I miejsce
Autorem zwycięskiej fotografii w kategorii scen myśliwskich został artysta fotografik i myśliwy Andrzej Łada. Członek ZFAP od 1988 roku i myśliwy od 1992 roku polujący w KŁ „Dudek” z Ostrowca Świętokrzyskiego. Pracuje jako kustosz Galerii Fotografii w Miejskim Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim. Uczestniczy w życiu PZŁ, jest członkiem Klubu Kolekcjonera i Kultury Łowieckiej w oddziale w Kielcach, także członkiem Komisji Kultury, Etyki i Promocji Łowiectwa przy ORŁ w Kielcach.
Ceni ciekawe polowania w dobrym towarzystwie, szczególnie wyróżniając zbiorówki i polowania na bażanty. Zawsze ma ze sobą aparat fotograficzny. Nagrodzone zdjęcie powstało podczas gościnnego polowania zbiorowego w obwodzie Koła Łowieckiego „Jarząbek” z Ostrowca Świętokrzyskiego. Andrzej dostrzegł kadr, który skojarzył z historycznym zdjęciem prezydenta Mościckiego podczas reprezentacyjnego polowania w Białowieży. Co ciekawe, można się dopatrzyć podobieństwa nie tylko kadru, ale też fizjonomii współczesnego myśliwego z Ignacym Mościckim.
Podczas tego polowania myśliwi strzelili cztery lisy i byka, który co prawda wyszedł na Andrzeja Ładę, ale odbił i został strzelony przez prezesa koła. Andrzej stara się uczyć fotografii myśliwych, uczulając ich, żeby robione przez nich zdjęcia były estetyczne, nostalgiczne, które nawet po latach z przyjemnością obejrzymy sami i bez obaw będziemy mogli pokazać innym.
Aparat Canon EOS 50D, obiektyw 70 mm, ISO 400, f/10, czas 1/125 sek.

„Podchód” Krzysztof Sokal – „Sceny myśliwskie” – II miejsce
Krzysztof jest myśliwym polującym w Kole Łowieckim „Diana” z Warcina. racuje w Nadleśnictwie Sławno. Lubi zimowe polowania zbiorowe, organizowane tradycyjnymi pędzeniami. Nie lubi polowań szwedzkich. Męczą go godziny spędzone w jednym miejscu. Na zbiorówkach ma okazję odegrania sygnału przy każdej strzelonej sztuce zwierzyny. W działalności fotograficznej bierze udział w słupskich przeglądach, zdobywając najwyższe lokaty. W ostatnim czasie z racji ważnych rodzinnych obowiązków musiał ograniczyć fotografię, bo syn Wiktor ma dopiero 1,5 roku i wymaga ojcowskiej opieki. Cieszy się, że za kilka lat będzie miał z kim chodzić na zdjęcia, a za kilkanaście na polowania.
Nagrodzone zdjęcie ma swoją ciekawą historię. Krzysztof otrzymał informację, że na rzepaczysko wychodzi duża chmara byków jeleni. Jeszcze przed świtem zajął stanowisko na skraju lasu z perspektywą na uprawę. Sprawdził wiatr i liczył na to, że jelenie wracające z pól pójdą na niego. Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast byków zobaczył dwie sylwetki skradających się myśliwych. W teleobiektywie rozpoznał, że był to łowczy koła z osobą towarzyszącą. Robił im zdjęcia, czego myśliwi nie wiedzieli. Myśliwi podchodzili watahę dzików żerującą na środku rzepaku. Finałem tego spotkania nie był strzelony dzik, nie było też tego dnia jeleni. Powstało natomiast niezwykłe zdjęcie z polowania.
Aparat Canon EOS 70 D, obiektyw 400 mm, ISO 1000, f/3,5, czas 1/160 sek.

„Na stanowiska” Marek Jezierski – „Sceny myśliwskie” – III miejsce
Marek Jezierski jest myśliwym od piętnastu lat. Od dwóch kadencji pełni funkcję prezesa w Kole Łowieckim „Hubert” z Siedlec. Pierwszą pasją w jego życiu była fotografia. Poznał różne techniki fotograficzne, fotografował różne tematy. Starał się również dokumentować łowiectwo, łącząc dwie pasje. Patrząc przez wizjer aparatu, stara się wprowadzić widza w swój świat. Marek miewa dylemat: polować czy fotografować. Obu czynności nie można wykonać jednocześnie.
Na indywidualne polowania na rogacza zabiera długi teleobiektyw, którym fotografuje kozły. Dokumentuje te, których strzelić nie wolno. Mając takie doświadczenia fotograficzne, sugeruje myśliwym pokazywanie łowiectwa od tej piękniejszej strony. Kolegom po strzelbie radzi, żeby nie rozstawali się z aparatem, tylko rejestrowali chwile, które są ulotne.
Aparat Sony Alfa 200, obiektyw 112 mm, ISO 400, f/11, czas 1/250 sek.